piątek, 15 lipca 2011

Kulinarnie i ogłoszeniowo

 Dziś będzie trochę kulinarnie i ogłoszeniowo, jako ze pozostając w domu na tzw. opiece nad dzieckiem czasu mam zdecydowanie więcej zarówno  na pichcenie jak i  na porządki wszelakie poczyniam jedno i drugie z namiętnością wielką.

 

Dogadzanie sobie kulinarnie  pochłaniało mnie zawsze , a że teraz  czasu mam na to dogadzanie więcej,  to poczyniam te kulinarne wybryki i zachcianki częściej i będę starała się z Wami  tymi poczynaniami dzielić. Na początek chłodnik. Wprawdzie upalnego lata jeszcze nie mamy a mój przepis najlepszy właśnie na upały jest...cóż czekać w nieskończoność nie będę.

Potrzebne:
- buraki i liście buraków,
- koperek,
- szczypiorek,
- ogórek,
- rzodkiewka,
- jogurt,
- kefir



Buraki lekko podgotowujemy i studzimy,



Zioła siekamy na drobno, ostudzone i obrane ze skórki buraki,  ogórki i rzodkiewkę kroimy w większą kostkę i łączymy z jogurtem i kefirem.




Młode liście buraka tylko te najdelikatniejsze kroimy wraz z łodyżkami i dodajemy do pozostałych składników.


Doprawiamy solą i pieprzem, wstawiamy na godzinę do lodówki i gotowe.



Smacznego!!!!
Jest pyszne!!!!


Teraz część ogłoszeniowa będzie....

....jak pisałam porządkuje sobie różne rzeczy, na początek poszły te po dziewczynkach, zrobiłam przegląd piwniczny i sporo się nazbierało: stoliczki samouczki, foteliki rowerowe, wózki, rowerki.... czas to przekazać w świat dalej. O ile większość rzeczy wystawie  na znanym wszystkim sklepie na "a" to mam jedną  rzecz do której sentyment wielki i jakoś tak w zupełnie obce ręce to mi żal strasznie....
Pokazuje więc na blogu, może ktoś z Was się zainteresuje.
Rowerek do nauki utrzymywania równowagi i jazdy, bez pedałów, drewniany pomalowany przeze mnie na biało.
Wielka frajda dla dziecka.
Koszt to 100zł, jesli byłby ktoś zainteresowany to prosze o maila.


Pozdrawiam serdecznie

Lutajka

niedziela, 10 lipca 2011

Projekt kilkudniowy... na dojście do równowagi

 Po kolejnych dwóch tygodniach spędzonych w szpitalu, po nadmiarze nerwów, stresu i obawy co będzie dalej we wtorek wróciliśmy do domu i był to zdecydowanie jeden z powrotów najpiękniejszych. I pomimo dodatkowej jednej diagnozy więcej, jaka się nam przytrafiła, bo oprócz padaczki, niestety Mała dostała w "prezencie"  boreliozę, to dawno nie cieszyłam się tak bardzo z faktu że jestem w domu. Nie będę tu opisywać co przez ten czas przezywaliśmy, chyba każdy jest to sobie w stanie  wyobrazić. Najważniejsze jest że teraz Matylda jest w trakcie leczenia, które nareszcie zaczyna skutkować i wszytsko idzie w dobrym kierunku. Prawdą jest, ze nieszczęscia chodzą parami, u nas owe nieszczęcia to nałożenie się dwóch chorób na jedno dziecko, co nam pozostało musimy z tym walczyć.

Prawdą też jest, ze dla mnie najlepszą metodą na odstresowanie jest praca, ja w jej wir wpadałam w środę rano i ze skutkiem bardzo zadowalającym skończyłam dzisiaj, musiałam popełnić coś dużego, coś co pomoże zresetować styki i da ulgę. Mi pomogło!!!!


... to, że mam słabość do starych drzwi to już wiadomo, wygrzebałam takie właśnie z drewutni i dawaj pod pędzel, później poszło już lawinowo....




....pod pędzel powędrowały też meble tarasowe...



...namęczyłam się wraz z kolegą małżonem bardzo, bo primo było bejcowanie a secundo bielenie, podwójna robota ale efekt zadowalający...


.... mamy teraz nowy stary taras.....



Pozdrawiam  Was bardzo serdecznie, mając nadzieje, że tym razem nie zniknę na tak dugo i bedę pokazywać coraz to nowe dzieła.


Lutajka.