środa, 14 grudnia 2011

Idą Świeta a u nas....

Kochani….

Mamy grudzień, został nieco ponad tydzień do Świąt a mnie nie było tu prawie cztery miesiące, ostatni wpis pochodzi z Chorwacji….. i nie, nie zostałam tam na stałe, choć tak by się mogło wydawać a pokusa była wielka. O tym jak było i co widziałam opowiem innym razem bo to nie odpowiedni czas na wspominki wakacyjne a poza tym winna jestem Wam wyjaśnienia, szczególnie tym co pisali maile i pytali co się dzieje, dlaczego zniknęłam. Za tą troskę bardzo ale to bardzo dziękuję!!!!

Po powrocie wpadłam w kierat wrześniowy: przedszkole, zajęcia dodatkowe dziewczynek, praca….ogrom pracy….a później było tylko gorzej…

Dwie poważne infekcje dopadły dla odmiany mnie, powaliły totalnie na kolana, jedna we wrześniu, druga gdzieś w październiku.

Nasilająca się choroba Matyldy zmusiła nas do biegania od lekarza do lekarza, odwiedziłam 3 neurologów, psychologa, genetyka, okulistę, o pediatrze nie wspomnę bo to u nas na porządku dziennym. Po drodze było jeszcze wycięcie migdałka, jakaś drobna jelitówka, przeziębienie….

Tosi wypadł pierwszy ząbek, i nie wiem kto był bardziej dumny ona czy my, ale to akurat jest zdecydowanie na plus!!!

Kolejne zmiany leków, bo co lekarz to inna teoria leczenia, suma summarum w Mikołajki trafiłyśmy znowu do szpitala, bo kolejna zmiana leku, za szybkie wprowadzenie go, w za dużej dawce tak ją osłabiło, ze dodatkowo przyplątało się zapalenie płuc, sprawa była poważna, dziecko lało mi się przez ręce a już nie wiedziałam co robić, którego lekarza słuchać, jak w tym wszystkim nie zwariować i przede wszystkim jak pomóc dziecku. Mam wspaniałą pediatrę i do Pani Kasi mam bez graniczne zaufanie, to właśnie ona po raz kolejny okazała się dla nas wybawieniem w opresji. Matylda dochodzi do siebie, w piątek będziemy już w domu, płuca są  prawie czyste, leki przeciw padaczkowe na razie działają, i oby to były te właściwe.

Wrócimy do domu i to mnie cieszy najbardziej, wiem ze dom jest nie przystrojony na święta, nie było świątecznych porządków i celebrowania tych nadchodzących świąt, atmosfera świąteczna jest mi zupełnie obca w tym roku. Mam jeszcze tydzień, coś zdążę zrobić, ubrać choinę, upiec pierniki z dziewczynami, usiąść przy kominku i cieszyć się że jesteśmy razem…. bo to przede wszystkim jest Magią Świąt….



Ściskam Was mocno i życzę Wam odnalezienia swojej Magii w te Święta.


Lutajka

P.S. Banerek  niestety z ubiegłorocznych zdjęć ale może zdążę przed Świętami zmienić na nowy.

7 komentarzy:

  1. Zdrowia dla corki,sily dla was wszystkich i spokoju.Nie przejmuj sie gonitwa przedswiateczna,ludzie wpadaja w kierat i sa zmeczeni zamiast sie cieszyc.Iwona

    OdpowiedzUsuń
  2. Dużo, dużo zdrówka, dla Was wszystkich- a dla Ciebie siły, najważniejsze, że jesteście razem- nic nie ma piękniejszego od rodziny, pozdrawiam i ściskam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  3. Madziu nic się nie przejmuj. Dekoracje mogą poczekać. Najważniejsze są dziewczynki.Buziak i czekam na Ciebie i kolejne dobre wieści.Magda

    OdpowiedzUsuń
  4. Och, jak dobrze, że piszesz, że Matyldzia dochodzi do siebie. Często o Was myslę, o Tobie i dziewczynkach, hak dajecie sobie radę. Niech te Święta będą spokojne i refleksyjne - masz rację - nie dekoracje są w nich najwazniejsze, a serce, radość z dni spędzonych z najbliższymi...czasem zapominamy o tym w tym szaleństwie...

    OdpowiedzUsuń
  5. Buziaki i ciepłe myśli wysyłam do Was!

    OdpowiedzUsuń
  6. szybkiego powrotu do zdrowia Matyldzie życzę, a ozdoby i inne mniej ważne sprawy mogą poczekać, my też :)
    pozdrawiam ciepło
    Kasia

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochane dziewczyny,
    dziekuje za ciepłe słowa, miło wiedziec ze jestescie z nami, My juz jestesmy w domu i mamy sie dobrze,pomału szykujemy dom na świeta.
    Usciski posyłam.

    OdpowiedzUsuń