środa, 16 czerwca 2010

schody,schody,schody.....

Remont w pełni.... dlatego mało mnie tutaj. Ostatni miesiąc sen z powiek, myśli, poczynania zajmowały mi .... schody właśnie!!!!! Te schody, ogromne, szerokie, zamaszyste, piękne, stare.... schody!!!!!
Kłopot w tym, ze schody owe swą piękna urodę skrywały pod okropną czarną, mazistą farbą i farby tej właśnie ja postanowiłam się pozbyć raz na zawsze. Próby wstępne poczynione pół roku wcześniej pokazały, ze farba odchodzi i to całkiem łatwo. Zachęcona faktem tym i pełna zapału zabrałam się do pracy.

Pracy, która okazała się moją "praca syzyfową" być. Bez mała prawie dzień w dzień, w wolnych chwilach skrobałam. Przyjaciele moi: szpachelka szt.1, szlifierka szt.2 ( kątowa i zwykła), papier ścierny - szt. ....... niezliczone ilości, cyklina ręczna- szt.1( to w ostatnim etapie prac stało się bardzo przydatnym kompanem) dzielnie mi pomagali.


Do pewnego etapu, pomimo startych palców,połamanych paznokci, muskułów niczym Pudzian i obolałej każdej innej części ciała, nadal emanowałam optymizmem i wiarą, ze dam radę. Wizja schodów z moich wyobrazen, dodawała mi sił do pracy. Nawet widać było postępy.
Niestety, plan mój poległ w momencie gdy zaczęłam skrobać stopnie, toż to koszmar w realnym życiu był. Farba się mazała, papier ścierny szedł niczym świeże bułeczki.... a ja traciłam nadzieje, zedam rade to zrobic SAMA. Z odsieczą przybył kolega małżonek, wiadomo co chłop to chłop, więcej siły ma, mocniej szlifierkę przyciśnie i pójdzie jak po maśle..... nie poszło :-(

Poddałam się.........

Sama nie dam rady :-(
Musiałam na odsiecz zaprosić Panów Parkieciarzy, co by te moje schody wycyklinowali. Pan przyszedł, popatrzył....... "damy radę" powiedział. Nawet cenę do przełknięcia (z gulem wielkim :-) dla mnie) zaoferował. Przyszli kilka dni później, zaczęli pracować...... a tu co..... schody......schody ........schody. No niby maszyny profesjonalne, artyleria ciężka, miało iść a nie idzie!!!!!! Co robić, co robić????

Jako, ze ja "uparta baba" jestem i jak coś postanowię sobie zrobić, a szczególnie w sprawach wnętrzarskich, to nie ma zmiłuj!!!!! trzeba robić!!!!! Szlifować Panowie, szlifować!!!
Panowie więc stopnie, ja poręcze. Sprzęta pomocne wszelkie nam towarzyszyły, nawet wiertarka ze szczotą pomagała i przyjaciele wczesniej wpomnianii dzieci kibicowały i rodzina cała i znajomi!!! (dziekuję wszystkim za wsparcie)

I wiecie co.......UDAŁO SIĘ!!!!!

Mam piękne schody,takie jak sobie wymyśliłam,wypociłam i wypracowałam.


I nieważne jest to, że obolała jestem od stóp do głów, ze ryczałam nie raz i nie dwa przez "zmorę"moją, ważne jest to ze są....... schody........ schody........schody. :-)
P.S.
Panom Parkieciarzom bardo dziekuję za pomoc.






poniedziałek, 7 czerwca 2010

nowy-stary dom...


Długo ostatnio nie pisałam, nie bedę się tłumaczyć brakiem czasu, którego braknie zawsze i każdemu. Powód jest jeden i dla nas niezaprzeczalnie ważny, jesli nie najważniejszy - DOM!!! Staliśmy się szczęsliwymi posiadaczami DOMU i to DOMU szczególnego, DOMU kryjącego wiele tajemnic i historii, DOMU z tradycjami i pamiątkami.

DOMU, który powstał w latach 1920-tych jako tzw. "letniak" i przechodził wiele metamorfoz, DOMU, w którym mieszkali dziadkowie mojego meża, teraz mieszkają rodzice i niedługo po kończącej się rozbudowie zamieszkamy MY.
DOMU, w którym nasze dziewczyny zamieszkaja jako czwarte pokolenie.


DOMU o jakim zawsze marzylismy.

DOM, który staje się rzeczywisty.


Wybaczcie więc ale będę teraz monotematyczna, jeśli chodzio pisanie, bo pisać będę o DOMU, o tym co i jak robię, a robię dużo...