wtorek, 9 lutego 2010

Przeróbki moje

Dziś będzie o przeróbkach, przeróbkach, które poczyniam w każdej wolnej chwili. Przerabiam prawie wszystko co wpadnie w moje ręce. Szperam na targach staroci, babcinowym strychu, pytam znajomych czy nie są w posiadaniu jakichś "gratów". Tak bo w dobie nowoczesności dla większości populacji to "graty". Ja dostrzegam w tych starociach duszę, historię, wydarzenia jakim się przyglądały jako niemi obserwatorzy. Ma to swój czar i urok. Właśnie ja czuję się jak ta czarodziejka, która pozwała tym urokliwym przedmiotom przeżyć kolejne życie w nowej odmienionej formie. Chodzę więc i szukam, szukam i patrzę, patrzę i wymyślam by później te wymyślania wcielić w życie.
Takich drugich wcieleń mam na swoim koncie już kilka, kilkanaście czeka na swój moment a raczej na nadejście wiosny bym mogła je na warsztat wrzucić.

Prawidła- znalazłam u Teściów w piwnicy i już wtedy wiedziałam jak będą wyglądały. Fakt, że musiały odleżeć swoje zanim się za nie zabrałam ale myślę, że nie mają mi tego za złe. Efekt finalny przeszedł moje oczekiwania.
Przed:

Po metamorfozie:

W tercecie z innymi bibelotami

Lampa - przez wiele lat wisiała u moich rodziców w salonie, duża, mosiężna, niczym nie wyróżniająca się, aż w końcu mama zmieniła ją na nową, przeleżała kilka lat w piwnicy by któregoś dnia została odkryta na nowo. Działo się to jakieś dwa lata temu, podczas remontu mojej łazienki, szukałam okazałego żyrandola by stworzyć klimat glamour i nagle olśnienie, u mamy jest taki!!! Pojechałam, zabrałam, zakupiłam farbę w spraju, kryształki, druciki i wzięłam się do pracy. Nałożenie dwóch warstw lakieru nie zajęło dużo czasu, natomiast nawleczenie wszystkich paciorków zajęło kilka wieczorów. Efekt jednak bardzo mnie zadowolił, dlatego jakiś czas później powstała druga, srebrna do pokoju dziewczynek. Wiszą do dziś i cieszą me oko.


Szafeczka - stała na magazynie zakurzona, pokryta kilkoma warstwami farby, jednak od razu dojrzałam w niej potencjał. Zeskrobanie farby zajęło mi..... tydzień, w ruch poszły żele do usuwania starych powłok, szlifierki, papier ścierny i bardzo dużo mojej pracy.


Pokryta kilkoma warstwami farby metodą shabby chic, przecierki, gałki, chwosty....

......warto było się pomęczyć


Stoi teraz w sypialni i napawa mnie dumą!!!
Muszę niezaprzeczalnie powiedzieć, że te moje przeróbki sprawiają mi ogromną frajdę. Czekam do wiosny bym mogła jeszcze bardziej rozwinąć się w tej materii a póki co pozostają mi metamorfozy tych maluczkich - wielkich cudów z duszą.
Będę kontynuować...

3 komentarze:

  1. witaj.Dodam blog do ulubionych.Lutajka zdradź sekret,gdzie paciorki /kryształki kupiłaś?
    Świetnie żyrandol wygląda po metamorfozie.
    pozdrawiam Martu

    OdpowiedzUsuń
  2. Oj , ja też walczyłam z komodą.... z szafki na buty stała się ławą do kuchni. Muszę ją pokazać na blogu. A Twoja rewelacja! uwielbiam taką skandynawską biel - nie cukrową, ale surową! Lustro okienne też niezwykłe - kilka lat temu zrobiłam z dość prostej znalezionej ramy okiennej. Pozdrawiam serdecznie! i jeszcze raz pełne uznanie za komódkę!

    OdpowiedzUsuń
  3. przemianą prawidła w dzieło sztuki jesteśmy po prostu zachwyceni

    OdpowiedzUsuń