sobota, 20 lutego 2010

Historia babcinej półki

Wszystko zaczęło się dawno temu, w domu mojej Babci była sobie półka, taka zwyczajna-niezwyczajna z wieszaczkami na kubki i relingiem na ręczniki. Do tej pory pamiętam że wisiał na niej ręcznik haftowany przez Babcię, biały w niebieskie kwiatki, cudo!!! Później półka zniknęła z babcinej kuchni i przeleżała na strychu chyba z 15 lat, do momentu kiedy to ja dostałam olśnienia, eureki i czegoś tam jeszcze i zaczęłam jej szukać. Babcia dawno zapomniała, że takowa półka była. Mój upór i przeszukanie całego strychu - a to notabene skarbnica przecudnych gratów, ale o tym innym razem, zdało egzamin. Półka się znalazła ku mojej wielkiej uciesze, stan opłakany - dla reszty rodziny ale nie dla mnie, ja już widziałam ją jak wisi w mojej nowej kuchni, której jeszcze nie ma ale będzie niedługo :-)))))!!!!!!
Stałam się więc szczęśliwą posiadaczką półki Babciowej, która po kilku dniowej walce z preparatem do usuwania "starych powłok malarskich" - jak to nazywają producenci, (bardzo mnie to bawi, no bo czy nie można krócej np. żel do usuwania farb???!!!!!) oraz szlifierki, moich zdartych paznokci i opuszków palców prezentowała się tak:
Zanim zaczęłam ja skrobać "tymi ręcami" zamysł był taki, że będzie tylko pobielona delikatnie, tak by było widać słoje i fakturę drewna. Po kilku warstwach starej farby okazało się, że tył niestety nie jest z drewna a z płyty MDF, musiałam więc zmodyfikować moją wizję.Nowy zamysł pomaluję na biało i zrobię przecierki. Pełna zapału wzięłam się do pracy. Farba, pędzle, wałki w ruch i do dzieła. Po pomalowaniu prezentowała się tak: Teraz detale - wymyśliłam sobie dekor na górze, by półka nabrała uroku, szukałam chyba z dwa tygodnie i nic, aż tu wczoraj, przypadkiem weszłam do składziku meblowego, który czasem odwiedzam i proszę jest dokładnie to czego szukałam i to za całe 4,50 zł, wzięłam dwa, bo przyda się. Takich "przydasi" to mam sporo, tylko miejsca na nie już brak ,ale jak widzę coś cudnego to po prostu musze kupić bo kiedyś może "przyda się". Kupuję więc i zarastam"przydasiami". :-)))

Przydaś przed malowaniem...

....i po, już na półce.

Zadowolona z zakupu szybko wróciłam do domu, celem skończenia półki, która to "wykańczała się" już kilka tygodni i stale czegoś brakowało. Nowe wieszaczki zakupiłam kilka dni wcześniej, jeszce tylko pomalowanie ich, dokręcenie i tadam!!!!!
Półka prezentuje się tak:
Wykańczająca czyli ja we własnej osobie - jestem zadowolona bardzo, czekam już aż nasza nowa kuchnia stanie się realna i będę ja mogła w niej powiesić, no ale to musi poczekać..... do lata....gdzieś tak.


Poczeka, a jakże skoro na nowe "JA" czekała 15 lat to co tam te kilka miesięcy.
Ja też czekam...

4 komentarze:

  1. Fajna. Wyobrażam sobie ile było roboty. Bardzo mi się podoba ten aniołek, a taki pobielony prezentuje się świetnie

    OdpowiedzUsuń
  2. masz talent cioteczka. Wszystko nabiera smaku.

    OdpowiedzUsuń
  3. przydaś - piękne określenie, będziemy go używać. mamy cały strych przydasiów. pozdrawiamy

    OdpowiedzUsuń