piątek, 26 lutego 2010

"Czajnisko-imbrysko" czyli jak szkaradek przechodzi metamorfozę...

Często odwiedzam moją Babcię, w małym miasteczku województwa lubuskiego, jest tam kilka składzików z rzeczemi przeróżnymi, jak tylko nadmiar czasu pozwala odwiedzam te dobrodziejstwa celem zaopatrzenia się w "przydasie". Takiego właśnie "przydasia" ujrzałam podczas ostatniej wizyty, Pan "czajnisko-imbrysko" bo nazwanie go czajniczek-imbryczek wydaje się być śmieszne, ze wzgledu na gabaryty owego Pana. Duży to mało powiedziane, On po prostu jest wielki!!! Stał osamotniony, brudny, wciśniety w kąt i nikomu nie potrzebny. No szkaradek taki.
Ujrzawszy Go, oczy moje rozbłysły niczym gwiada na niebie, ale oczywiście udajać tylko lekkie zaciekawienie przed Pania Sprzedawczynią udałam się dalej, oglądając pozostałe produkty. Chodze sobie więc po tym skłądziku, w głowie obmyślam plan co ja też zrobie z owym dopiero co spotkanym Panem, co chwila pytam dla zmylenia właścicielki ..." a to,.... to ile kosztuje"..., ...."oj drogo, drogo Pani tu ma...." - mówię co chwila, zerkajać czy Pan Czajnikowy napewno stoi na swoim miejscu. Stoi i zerka na mnie ukradkiem, zachęcając do zabrania ze sobą.
Po uprzejmej wymianie targowej z Panią Sprzedawczynią stałam się posiadaczką Pana Szkaradka i uboższa o całe 10 zł,( niech żyje moc targowania) za to bogatsza o Imbrysko i usmiech na twarzy wyszłam dumnie ze składziku z gotowym planem na dalsze losy nowo nabytego.

Pan mój poddał się zabiegom pielęgnacyjnym. W pierwszej kolejności oczyszczanie i odświerzanie celem uzyskania bazy pod makijaż właściwy. Następnie bielenie w kilkudniowych odstępach co by gładź pożądaną uzyskać. Pan Czajnikowy bardzo cierpliwie znosił wszelkie zabiegi upiekszające, cierpliwie czekając na efekty. Na koniec odrobina "pudru" w postaci delikatnych przecierek i Kawaler ujawnił całe swoje piękno.

Ze szkaradka przeobraził sie w dżentelmena wielkiej klasy. Uroczy, szarmancki a jednocześnie dostojny i wyrafinowany. Mężczyzna pełną gębą!!!! :-))))

Zaprosiłam Pana Czajnisko do naszego domu, a własciwie kuchni w celach dekoracyjno - towarzyskich, będzie miło zawiesić na nim oko. Zawieszam więc ilekroć przechodzę tuz obok i uśmiech zadowolenia pojawia się na mej twarzy, że ów dżent zgodził się u nas zagościć.

sobota, 20 lutego 2010

Historia babcinej półki

Wszystko zaczęło się dawno temu, w domu mojej Babci była sobie półka, taka zwyczajna-niezwyczajna z wieszaczkami na kubki i relingiem na ręczniki. Do tej pory pamiętam że wisiał na niej ręcznik haftowany przez Babcię, biały w niebieskie kwiatki, cudo!!! Później półka zniknęła z babcinej kuchni i przeleżała na strychu chyba z 15 lat, do momentu kiedy to ja dostałam olśnienia, eureki i czegoś tam jeszcze i zaczęłam jej szukać. Babcia dawno zapomniała, że takowa półka była. Mój upór i przeszukanie całego strychu - a to notabene skarbnica przecudnych gratów, ale o tym innym razem, zdało egzamin. Półka się znalazła ku mojej wielkiej uciesze, stan opłakany - dla reszty rodziny ale nie dla mnie, ja już widziałam ją jak wisi w mojej nowej kuchni, której jeszcze nie ma ale będzie niedługo :-)))))!!!!!!
Stałam się więc szczęśliwą posiadaczką półki Babciowej, która po kilku dniowej walce z preparatem do usuwania "starych powłok malarskich" - jak to nazywają producenci, (bardzo mnie to bawi, no bo czy nie można krócej np. żel do usuwania farb???!!!!!) oraz szlifierki, moich zdartych paznokci i opuszków palców prezentowała się tak:
Zanim zaczęłam ja skrobać "tymi ręcami" zamysł był taki, że będzie tylko pobielona delikatnie, tak by było widać słoje i fakturę drewna. Po kilku warstwach starej farby okazało się, że tył niestety nie jest z drewna a z płyty MDF, musiałam więc zmodyfikować moją wizję.Nowy zamysł pomaluję na biało i zrobię przecierki. Pełna zapału wzięłam się do pracy. Farba, pędzle, wałki w ruch i do dzieła. Po pomalowaniu prezentowała się tak: Teraz detale - wymyśliłam sobie dekor na górze, by półka nabrała uroku, szukałam chyba z dwa tygodnie i nic, aż tu wczoraj, przypadkiem weszłam do składziku meblowego, który czasem odwiedzam i proszę jest dokładnie to czego szukałam i to za całe 4,50 zł, wzięłam dwa, bo przyda się. Takich "przydasi" to mam sporo, tylko miejsca na nie już brak ,ale jak widzę coś cudnego to po prostu musze kupić bo kiedyś może "przyda się". Kupuję więc i zarastam"przydasiami". :-)))

Przydaś przed malowaniem...

....i po, już na półce.

Zadowolona z zakupu szybko wróciłam do domu, celem skończenia półki, która to "wykańczała się" już kilka tygodni i stale czegoś brakowało. Nowe wieszaczki zakupiłam kilka dni wcześniej, jeszce tylko pomalowanie ich, dokręcenie i tadam!!!!!
Półka prezentuje się tak:
Wykańczająca czyli ja we własnej osobie - jestem zadowolona bardzo, czekam już aż nasza nowa kuchnia stanie się realna i będę ja mogła w niej powiesić, no ale to musi poczekać..... do lata....gdzieś tak.


Poczeka, a jakże skoro na nowe "JA" czekała 15 lat to co tam te kilka miesięcy.
Ja też czekam...

czwartek, 18 lutego 2010

Prezenty wysłane

Słowo się rzekło, nagrody wysłane. Co prawda z małym opóźnieniem spowodowanym moim niedomaganiem grypowym, znowu :-(((( ale się wysłały dziś. Tak jak postanowiłam zawieszka kuchenna trafiła do Kasi - ona jako pierwsza przysłała screena. Dla Martu i Pinkmaggituz obiecałam zrobić nagrody pocieszenia - jajka niespodzianki na wielkanocny stół. Wymyśliłam sobie to tak: jajka zdobione techniką decoupage + filcowe koszyczki (bdw - jestem totalną miłośniczką filcu w każdej postaci) + zielone sianko. Oto one:
Zestaw dla Pinkmaggituz

Zestaw dla Martu




Wszystkim "Wygranym" życzę miłego użytkowania, mam nadzieję, że się spodoba.


środa, 17 lutego 2010

Dzień KOTA

Dziś Światowy Dzień Kota, obchodzony corocznie 17 lutego własnie, głównie we Włoszech. W Polsce obchodzony od 2006 roku, ma na celu podkreślenie znaczenia KOTÓW w naszym życiu. Ja jako wielka miłośniczka kotów i kocia mama nie mogę przejść obojętnie obok tego świeta, dlatego też przedstawiam Wam mojego Kota.
Kochani to jest Teodor, Teodorze to moi podczytywacze blogowi.
Teodor to Nasze pierwsze "dziecko" jest z nami siedem lat, kotus- dzikus jak go nazywamy, ma charakterek, chodzi swoimi drogami, choć lubi też czasem wgramolić sie na kolana, potulić i pomruczeć... miauuuuu...
Oprócz Teodora mam dziś w domu także dwie kotki - Tośkową i Matyldową, stroje do przedszkola na dzień kota.


miau.... miauuuuu...


miau....


wszystkim kotom - dużo myszy życzę....miauuuuuu....

wtorek, 16 lutego 2010

Sto lat dla Siostrzyczki

Dziś będzie tort, kwiaty i życzenia a wszystko to dla Mojej Siostry Kajdy.
Siostra moja, młodsza i jedyna jaką mam urodziła się 16 lutego właśnie 30 lat temu i wtedy to przestałam być jedynaczką a zyskałam siostrę, najlepszego przyjaciela, powiernika, bratnią duszę. Wtedy jeszcze co prawda tego nie wiedziałam, później też bywało różnie, jak to w siostrzanej miłości od łez do śmiechu i z powrotem. Teraz wiem bez NIEJ moje życie nie byłoby takie same....
Kochana Siostrzyczko - choć dzielą nas tysiące kilometrów, Ty zawsze jesteś blisko mnie, w moim sercu, myślach, wspomnieniach...

W dniu Twoich urodzin życzę Ci samych szczęśliwych dni wypełnionych miłością i radością, siły i zapału do realizacji marzeń, zdrowia, które to wszystko pomoże osiągnąć.
Jednym słowem: NAJLEPSZEGO!!!!


* zdjęcie Torta pochodzi z portalu "kwestia smaku".

poniedziałek, 15 lutego 2010

Nagrody :-)))

Kochani,

Bardzo mnie cieszy fakt tylu odwiedzających i uczestnictwa w konkursie. Jak wiecie problemy z licznikiem, który znowu się zablokował właśnie na liczbie 200 spowodował małe perturbację, jednak konkurs, konkursem jest a nagrody nagrodami. Słowo się rzekło i ja się z niego nie wycofam!!!!
Ponieważ 3 osoby przesłały do mnie screena z 200-tnym gościem, są to Kasia H., Martu i Pinkamgittuz, zrobię tak: zawieszkę dostanie Kasia H. - ona jako pierwsza przysłała screena, natomiast Martu i Pinkmaggituz dostaną nagrody pocieszenia w postaci jajek niespodzianek - to a konto zbliżającej się Wielkanocy,mam nadzieję, że choć w małym stopniu zrekompensuję to powstałe niedogodności.
Dziewczyny gratuluję i proszę o przysłanie na maila adresów kontaktowych tak bym mogła niezwłocznie wysłać do Was prezenty.
Dodatkowo obiecuję tu wszem i wobec mały kursik robienia wianków, tylko zbiorę wszystkie potrzebne materiały.
Jeszcze raz dziękuję wszystkim za udział w zabawie i odwiedzanie mojego bloga.
Konkursy będą nadal, może tylko w innej formie, bo jak widać na licznik nie ma co liczyć ;-))))))
Pozdrawiam serdecznie.

piątek, 12 lutego 2010

konkurs trwa!!!!! ;-)))))

Już wszystko działa jak należy, zatem konkurs zostaje wznowiony.
Dla pytających o "screen shota" instrukcja w poniższym linku.
http://www.dodatki.org/instrukcje/jak-zrobic-screenshot-zrzutobrazzdjecierysunek-monitora-ekranu.html

Trzymam kciuki.
Powodzenia.

blokada licznika :-(((((

Kochani,

Bardzo przepraszam ale zmuszona jestem wstrzymać mój konkurs, nie z mojej winy na liczniku pojawiła się "dziwna blokada", jestem w trakcie wyjaniania co się stało.
Mam nadzieję, że wybaczycie ten mały dyskomfort. Oczywicie nagroda będzie czekać.

Zasmucona ja :-((((

Konkursik

Kilka dni temu założyłam sobie licznik odwiedzin i tu wielkie zaskoczenie aż tylu odwiedzających, pierwsze 100 osób zaledwie w dwa dni, nie wiem czy to dużo czy mało, dla mnie na pewno jest to duże wyróżnienie, nie sądziłam, że mam tylu gości.
Bardzo za to dziękuję i liczę na dalsze odwiedziny.
Postanowiłam przygotować dla Was moi "odwiedzacze" malutki konkursik.
Mianowicie dla osoby, która jako 200 wejdzie na mojego bloga i prześle do mnie screen-shota potwierdzającego, otrzyma prezent w postaci zawieszki do kuchni, którą tu oto przedstawiam.
Życzę miłej zabawy i powodzenia.

czwartek, 11 lutego 2010

chruścikowo....

"Powiedział Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa uwierzyła dobrych pączków nasmażyła" mówi staropolskie przysłowie. A że "...przysłowia są mądrością Narodu..." jak śpiewa KAZIK i My straszne "słodkie pampry" jesteśmy to zakasałyśmy rękawy i za pieczenie się zabrałyśmy. Zwyczajem tłustego czwartku jest objadanie się pysznościami - tu pączki i faworki biorą górę. My robiłyśmy faworki, zwane również chrustami.
Dziewczyny ochoczo pomagały w ugniataniu, wałkowaniu ciasta i formowaniu faworków, zabawa była przednia.

Aby tradycji stało się zadość, będziemy dziś się objadać do woli i ostatni tydzień karnawału świętowąć zaczynamy, bo tylko kilka dni nam zostało, następny dopier za rok....

Smacznego...




środa, 10 lutego 2010

coś na ząb...

Kiedy mam takie dni jak dzisiaj, że z bezradności ręce opadają, bo dziewczyny znowu chore, pogoda taka, że psa nawet żal na dwór wypuścić i wszystko jakoś tak ospale się toczy, lubię wtedy sprezentować sobie "pocieszacz". Moim pocieszaczem jest - gotowanie i jedzenie. Daje sobie dużo czasu na przygotowania, potrafie nawet cały dzień spędzić w kuchni chłonąc zapach przygotowywanych potraw. Polepszacz na dziś to brokuły w roli głównej, czosnek, przyprawy, szyneczka, makaron
Zupa krem brokułowa z dodatkiem śmietanki - pychota....


Do tego sałatka z rukoli, pomidorów, oliwek, ogórka z oliwą z oliwek


Danie główne...



Dopełnieniem jest lampka wina...


Podano do stołu...
Smacznego....






wtorek, 9 lutego 2010

Przeróbki moje

Dziś będzie o przeróbkach, przeróbkach, które poczyniam w każdej wolnej chwili. Przerabiam prawie wszystko co wpadnie w moje ręce. Szperam na targach staroci, babcinowym strychu, pytam znajomych czy nie są w posiadaniu jakichś "gratów". Tak bo w dobie nowoczesności dla większości populacji to "graty". Ja dostrzegam w tych starociach duszę, historię, wydarzenia jakim się przyglądały jako niemi obserwatorzy. Ma to swój czar i urok. Właśnie ja czuję się jak ta czarodziejka, która pozwała tym urokliwym przedmiotom przeżyć kolejne życie w nowej odmienionej formie. Chodzę więc i szukam, szukam i patrzę, patrzę i wymyślam by później te wymyślania wcielić w życie.
Takich drugich wcieleń mam na swoim koncie już kilka, kilkanaście czeka na swój moment a raczej na nadejście wiosny bym mogła je na warsztat wrzucić.

Prawidła- znalazłam u Teściów w piwnicy i już wtedy wiedziałam jak będą wyglądały. Fakt, że musiały odleżeć swoje zanim się za nie zabrałam ale myślę, że nie mają mi tego za złe. Efekt finalny przeszedł moje oczekiwania.
Przed:

Po metamorfozie:

W tercecie z innymi bibelotami

Lampa - przez wiele lat wisiała u moich rodziców w salonie, duża, mosiężna, niczym nie wyróżniająca się, aż w końcu mama zmieniła ją na nową, przeleżała kilka lat w piwnicy by któregoś dnia została odkryta na nowo. Działo się to jakieś dwa lata temu, podczas remontu mojej łazienki, szukałam okazałego żyrandola by stworzyć klimat glamour i nagle olśnienie, u mamy jest taki!!! Pojechałam, zabrałam, zakupiłam farbę w spraju, kryształki, druciki i wzięłam się do pracy. Nałożenie dwóch warstw lakieru nie zajęło dużo czasu, natomiast nawleczenie wszystkich paciorków zajęło kilka wieczorów. Efekt jednak bardzo mnie zadowolił, dlatego jakiś czas później powstała druga, srebrna do pokoju dziewczynek. Wiszą do dziś i cieszą me oko.


Szafeczka - stała na magazynie zakurzona, pokryta kilkoma warstwami farby, jednak od razu dojrzałam w niej potencjał. Zeskrobanie farby zajęło mi..... tydzień, w ruch poszły żele do usuwania starych powłok, szlifierki, papier ścierny i bardzo dużo mojej pracy.


Pokryta kilkoma warstwami farby metodą shabby chic, przecierki, gałki, chwosty....

......warto było się pomęczyć


Stoi teraz w sypialni i napawa mnie dumą!!!
Muszę niezaprzeczalnie powiedzieć, że te moje przeróbki sprawiają mi ogromną frajdę. Czekam do wiosny bym mogła jeszcze bardziej rozwinąć się w tej materii a póki co pozostają mi metamorfozy tych maluczkich - wielkich cudów z duszą.
Będę kontynuować...

poniedziałek, 8 lutego 2010

"ułatwiacze" porządków ciąg dalszy...

Dziś jeszcze pozostanę w temacie "dzieciowym" i podzielę się resztą moich sposobów na porządek w pokoju dziewczynek. Moje córki - istoty bardzo wszechstronne,twórcze, mające tysiąc pomysłów na minutę a co za tym idzie pozostawiające po sobie różności wszelakie, wszędzie!!! Nie kończąc jednej zabawy, właśnie wpadają na następną, a do tej pierwszej koniecznie muszą wrócić za chwilkę, przy czym z chwilki robi się godzinka lub dwie a zabawki znajdują się wszędzie. Dla ułatwienia pracy sobie i wyuczenia w Pannach moich nawyku odkładania rzeczy po sobie powzięłam pewne kroki. Kroki te to poza naukami wychowawczymi, różnego rodzaju pomocniki, pudła, organizery do których aż chce się poukładać to i owo po zakończonej zabawie.Moje dziecięcia drogie bardzo lubią prace plastyczne co wiązało się z niebotyczną ilością kredek, pisaków, kartek, kolorowanek, wycinanek - jak to ogarnąć??? Tworząc "małe biuro" i był to strzał w dziesiątkę. Drewniane segregatory na ścianie, reling z pojemnikami na "pisadła", stolik, krzesełka i dziecięce biuro gotowe. Proste a jak ułatwia utrzymanie porządku.

Kolejny etap - misiaki-przytulaki, których ilości do spania czasem zabierały miejsce samym śpiącym.Wymyśliłam ochraniacz na ścianę z kieszonkami na maskotki, pełni także rolę ochrony przed zimnem ściany. Zdał egzamin celująco.
Dodatkowo dla ozdoby literki z imieniem na ścianie i kącik sypialniany zadowoli nawet najbardziej wybredne dzieciaki, moje na pewno.


Dopełnieniem "ułatwiaczy" są wszelakie pudła na klocki, garnuszki i zabawki różne.
Teraz to już można jakoś ogarnąć.
Wiadomo z wiekiem "dzieciowych" trzeba będzie ten system udoskonalać, mam nadzieję, że sprostam.



Decoupagowe zaległości

Czas..... czas płynie nie ubłaganie, brakuje go dla siebie, dla rodziny, dla pasji, które kłębią się w głowie i nie mogą się zrealizować. Ostatnio było u mnie krucho z tym czasem na "czegoś dłubanie" ale pomału, pomalutku nadrabiam. Poczynają się rzeczy, które długo przeleżały aby doczekać się swego nowego wcielenia, zostało jeszcze kilka drobiazgów do poprawienia, podmalowania, podklejenia i już, już niebawem pokażę je światu.
****
A dziś, dziś pokaże moje zaległości decoupagowe, które leżą i doprosić się nie mogą bym choć krótkie zdanie o nich naskrobała, cichutko w milczeniu czekają na swój czas.... znowu ten czas. Dlaczego wszystko kręci się wokół "niego".....
Kobietom-Matkom wiadomo jak trudno jest utrzymać w ryzach pokój dziecka. Wszędobylskie zabawki, kredki, rysunki, skarby co to "się przydadzą" i pod żadnym pozorem nie można ich wyrzucić, lalki, misie poukładane na podłodze bo to "... przedszkole mamo". Jest to zadanie ekstramalne, żeby nie powiedzieć niewykonalne ;-)tak, tak niewykonalne bo pięć minut po pospolitym ruszeniu zwanym "sprzątamy pokój" dzieciaki znowu wpadły na znakomitą zabawę i właśnie teraz trzeba wyjąć kolejne pudło z zabawkami. Czyż nie uroczy jest dziecięcy świat!!!???
Jeśli o zabawki chodzi i chęć ich układania przez dzieciaki to trzeba stworzyć ku temu odpowiednią otoczkę, ładne pudełka, organizery, schowki, które zaciekawią i spowodują chęć chowania skarbów do nich właśnie. U mnie takich ułatwiaczy jest sporo i jak na razie zdają rezultaty , mam nadzieję, że tak już zostanie :-))))
Te poczynione jakiś czas temu dla Panien - strojniś.
Pudełko na: tu misie, w rzeczywistości korale, spinki, gumki, klamerki oraz inne "strojnisiowe" przybory.Te zrobione metodą decoupagu, troszkę papieru w kratkę, farba, pędzel i już....
Tablica na zapiski, prace plastyczne, zdjęcia, notatki, korale i co tam jeszcze dusza zapragnie.
Chodziła mi długo po głowie, w końcu wymyśliłam, ramka na zdjęcia w dużym formacie, płyta mdf, ocieplina, kawałek białego płótna, kokardy, farba...
do tego klamerki do przypinania różności...i gotowe.

I oczywiście lustereczko do kompletu, co by się strojnisie przeglądać mogły.



Wszystko razem


Od razu łatwiej o porządek.
Życzę wszytskim rodzicom takich lub innych ułatwiaczy byle by skuteczne były.